Co sezon wybieram sobie jedną serie, o której nic nie czytam, oglądam tylko miniaturkę plakatu i stwierdzam, że to będzie dobre. W tym sezonie trafiło na tą serie. Ryzykownie, patrząc na to, że główna bohaterka to loli. Ryzyko jednak czasami się opłaca.
O co chodzi w tej serii? Tłumacząc tytuł - "Bóg zniknął w niedziele", albo "Niedziela bez Boga". W skrócie ujmując, skutkiem tego jest fakt, że ludzie nie umierają. Taką informację dostajemy w pierwszym odcinku, tak naprawdę proces jest dosyć skomplikowany. Wychodzi na to, że umierają 2 razy.
Za 2 razem pomagają im w tym grabarze. Jednym z nich jest nasza mała główna bohaterka.
Fabuła jest raczej skomplikowana, więc nie będę jej tu całej opisywać.
Grafika jest cudowna. Po prostu prześliczna animacja. Wystarczy zignorować fakt, że większość postaci kobiecych przypomina loli. A zignorować łatwo, toć są tak ładnie narysowane...
I tła. Dawno nie miałam okazji podziwiać tak dopracowanego tła w serii TV.
Kolejna zaleta - główna bohaterka jest sympatyczna - nie powaliła mnie jakoś na kolana - ale jest poprowadzona w miarę realistycznie, połączone myślenie dziecka z "wrodzoną intuicją" grabarza.
Jeżeli komuś się znudziło po pierwszym odcinku - polecam wytrzymać do końca 3. Jeżeli nawet wtedy wam się nie spodoba, to nie ma co brnąć w to dalej.
Podsumowując - mimo słitaśnej i uroczej grafiki, poruszane są problemy i wątki o wiele bardziej poważne, lecz nadal w lekkostrawnym sosie. Mniam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz